? VIII 2018
Piątki to pięciokilometrowe biegi, które mam zamiar zaliczać w miejscach, które odwiedzam. Blog miał wystartować od piątki kolońskiej na początku września, dwie pierwsze piątki – ta, walencka i barcelońska – miały tu nie trafić, gdyż kontuzjowane kolano (po rekonstrukcji więzadła krzyżowego) nie było jeszcze gotowe do biegu. Postanowiłem jednak lekko i tak oto wcześniej zaplanowany urlop z synem Borsukiem w Hiszpanii stał się początkiem bloga.
Spacer po dnie
W Walencji 5 kilometrów przemierzyłem korytem rzeki… Może to brzmieć dziwnie, ale prawda jest taka, że po wielkiej powodzi w 1957 roku zmieniono bieg rzeki, przekierowując go poza miasto, a wyschnięte koryto zagospodarowano, tworząc parki, ścieżki rowerowe, place zabaw, knajpki, fontanny czy rzeźby. Można się w nim natknąć na mnóstwo spacerowiczów, piknikowiczów, miłośników hulajnóg, rolek i segwayów. Spójrzcie na mapę Walencji – przez miasto na miejscu rzeki przebiega wielki pas zieleni. To fajne uczucie, gdy spacerujesz pod mostem, pod którym woda nie płynie od 60 lat. W starym korycie rzeki znajduje się również imponujący kompleks budynków Ciudad de las Artes y las Ciencias, w którego skład wchodzą m.in. planetarium, muzea, kino, restauracje i oceanarium L’Oceanogràfic, które postanowiliśmy odwiedzić. Podwodne tunele, akwaria oraz pokaz delfinów sprawiają, że trudno je pominąć, zwłaszcza gdy podróżuje się z dziećmi.
Paella stulecia
Paella z owocami morza, zamówiona w przypadkowej restauracji po drodze z oceanarium do hotelu, tak różniła się od tej zamówionej w przydrożnej stacji benzynowej na trasie z Barcelony do Walencji i tak pyszna, że pragnąłem, aby nigdy się nie skończyła. Był to mój pierwszy kontakt z paellą w Europie, wcześniej miałem okazję i przyjemność próbować ją w Nowym Orleanie, ale nie smakowała mi tak, jak ta w Carisma Coffee (mimo że nie jest to post sponsorowany, czuję się w obowiązku podać adres Calle Trafalgar Nº 52 Bajo), która zafascynowała mnie tak, że najprawdopodobniej podejmę próby spreparowania czegoś na jej wzór w domu. Po prostu pierwsza liga.
Śladami streetartu
Zapytałem o graffiti w mieście i zostałem skierowany w okolice Calle Alta, a następnie kilka osób, widząc, że fotografuję graffiti, poleciło mi jeszcze inne uliczki. Przyznam szczerze, że zrobiło to na mnie bardzo duże wrażenie, StreetArt komponuje się świetnie z przestrzenią miejską w Walencji.
Bez dachu
Po Walencji poruszaliśmy się wynajętym samochodem, a fakt, że był pozbawiony dachu, stanowił dodatkową atrakcję. Bardzo lubię podczas wyjazdów włączyć się w lokalny ruch miejski. To taka nasza, bardziej kameralna alternatywa dla zwiedzania miasta autobusem z odkrytym dachem. Ponieważ mieliśmy do dyspozycji kabriolet, sporą część trasy do Barcelony pokonaliśmy lokalnymi drogami, a nie autostradą.
W pogoni za literką A
W ostatnim dniu pobytu w Walencji pojechaliśmy w okolice Estadio Mestalla, zrobiliśmy tour po stadionie, a potem kupiliśmy koszulki w Fan Shopie Valencia FC. Nie obyło się bez małych komplikacji, w sklepie zabrakło bowiem… literek A :-/, więc aby nadrukować nazwiska, musieliśmy udać się do innego Fan Shopu. Summa summarum operacja zakończyła się sukcesem. Gdy następnym razem zobaczysz przystojniaka w tej koszulce, to… wpuść go w kolejkę w Biedronce:).
Pod stadionem odbywał się pchli targ, na którym kupiłem plakat z Corridy z 2000 roku. Zostanie oprawiony i prawdopodobnie zawiśnie na jednej ze ścian. Również pod Mestalla, od pana stojącego obok targu, kupiłem los na loterii i po raz pierwszy, trochę testowo, uruchamiam zabawę pod tytułem, jeżeli los jest zwycięski, to osoba, która pierwsza napisze o tym w komentarzu pod wpisem, dostaje 10% wygranej!:) Nie wiem, czy to się przyjmie, ale wiedzcie, że mam szczęście, więc warto spróbować ;-P. A jeśli się okaże, że bańka była na kuponie, a Ty olałeś sprawę? Pomyśl o tym…
Use Your Illusion
Przed wyjazdem odwiedziliśmy jeszcze dwa miejsca. Najpierw był to sklep z płytami winylowymi – Digital Records przy Carrer de Castellón nº5. Nie mam porównania, bo to była moja pierwsza wizyta w takim sklepie, ale wydaje mi się, że wybór płyt był dość duży. Już miałem w ręku album 2Paca, gdy mój syn wykrzyknął: „Tato! Zobacz! Guns N’ Roses!” i już wiedziałem, że właśnie z tym albumem wyjdę ze sklepu. Use Your Illusion II to genialna płyta, miło kojarzy mi się z wczesną młodością. Od teraz troszeczkę też będzie mi się kojarzył również z Walencją. Podczas wizyt w innych sklepach z nagraniami będę swoim sokolim wzrokiem wypatrywał pierwszej części tego wydania.
Zanim ruszyliśmy w trasę do Barcelony, obeszliśmy dookoła arenę Plaza de Toros de Valencia, na której odbywają się walki z bykami. Nie wiem, czy budynek zrobił na mnie wrażenie dlatego, że miałem świadomość, iż odbywa się tam Corrida, czy poprzez wygląd. Być może zadecydowały oba aspekty. Fakt jest taki, że mi się podobał. Kontrowersje wokół zmagań matadorów z bykami są oczywiste. Gdyby zależało to ode mnie, to zabroniłbym walk, ale gdybym był bez syna, to chyba obejrzałbym jedną z ciekawości. Towarzyszył mi Borsuk, więc nawet nie sprawdzałem, czy odbywa się jakieś widowisko podczas naszego pobytu.
Kończę swój pierwszy wpis na moim nowiutkim blogu. Mam nadzieję, że mimo kiepskiego warsztatu pisarskiego jest w miarę czytelny. Obiecuję się poprawić. Będę wdzięczny za komentarze, pomysły, inspiracje. Mówię pa, mówię cześć, mówię adieu.
SŁABE
SŁABE BARDZO SŁABE
Małolat ?
Bartek czekam z niecierpliwością na relację z Bali?
Relacje z Bali w przygotowaniu, proszę o cierpliwość 😉
Kolejka w biedronce będę Tobie trzymała. W przerwie w pracy sięgnęłam po tel w uszach sluchawki A tam Guns.. november rain..toż to przypadek. Pisz dalej..
Teraz miejsce w kolejce w Biedronce jest na wagę złota, najlepiej pójść we dwójkę i jedna osoba niech zajmuje kolejkę, a druga robi zakupy :-/ Gunsi są nieśmiertelni, ponadczasowi….
Super, czekam na kolejny wpis?A co do Cuponazo, to chyba już pozamiatane? (ile zgarnąłeś?)?
Dziękuję. Co do loterii to… nie sprawdzałem, lepiej żyć z nadzieją, że jest się euromilionerem niż pozbawić się złudzeń 😉
Bardzo fajne nie za długie nie za krótkie treściwe….fajnie się czyta ale….zawsze musi być jakieś ale….coś mi obiecałeś w 1wszej swojej relacji….i co i nie ma 🙁
Będą wzmianki, będą ale tak jak ustaliliśmy za kilkanaście wpisów. P.S. To jest przywilej tylko dla wiernych czytelników 😉
Hej bardzo fajnie się czyta, lekkie , przyjemne i ciekawe.
Let’s get the party started ?
Keep on rollin’
Bartek następnym razem wstaw jakieś selfie z podróży ?
Chętnie bym wstawił gdybym był odrobinkę bardziej fotogeniczny…